ïîâåðíóòèñÿ- çì³ñò á³áë³îòåêà ¯ - GENIUS LOCI

Ç̲ÑÒ

Mscislaw Rus

U we Lwowie

List cioci Fajgi do Icyk

Poco ciebi jechać w gory.
W taki Kosów, w taki dziury,
Gdzie są wilki, wilkułaki,
Gdzie Hucuły – hajdamaki,
Gdzie – rzecz nawet oczywista –
Każdy niedżwidż – cycylista,
Gdzie Dobosza są piczary,
Co w nich różny toczy czary.
Gdzie są dziki – radykały.
Co żrą ludzi, jak szakały.
Wściekłkozy i zające.
Gdzie mysz nawet kąsić może!
Pocòź jechać tam nieboźe!

Tam ci może owca kopnąć,
Tam ze skały możesz hopnuć,
Tam ci może skłujić ciele,
Albo piorun w ciebie stszeli;
Tam masz różne niedogody:
Albo wradniesz w wody trochu
I zamoczysz sy pończochu,
Albo węża ci napadnie,
Albo behisz kto ci skradnie…

Toż ci dodam, mój kocany,
W gory jedzą jno bałwany,
A u kogo mądre głowce,
Ten zostaje u we Lwowe.

Ma sy Kraków swego Wawel,
Pszemyszl swego bariery,
Ma Pacyków swoich kozow,
Mają Brody swój kuljery,
Ma Kocimy swego piwo,
Swegi kwardli ma Limunic (Ołomuniec).
Kuzne miasto ma swój dziwo,
I rzecz korzna ma swój kunic.
Ale Lwów to jest jak słonce:
Bez początki i bez końcy.
Tutaj wszystko jest rarytny,
Kurzny złodzej strasznie sprytny,
Kurzyn żyd to złote głowe,
A dla czego? – Bo to Lwowe.

Tu we Lwowi wo stolicy
Różny narud na ulicy,
Różne goje fajn ubrane
W cały ancug pożyczany,
Różne damy, coż jedwabi
Durny goji sobi wabi,
Różni radcy, dyrektorzy,
Kademiki, luftspektorzy
Cydzych kasów amatorzy,
I z Brygidków lokatorzy…
Różni drańci co nie miary,
A najwięcej naszej wiary.

Gdzie si tylko popatrujesz,
Gdzie sy nosa jno skierujesz,
Wszęndzi nasi, wszęndzi swoi…
Dumnie patrzysz ty na goi
I na zamek spacerujesz
Lub na Kopca si wdrapujisz.
A jak jesteś już zmęczony,
To si wracasz w miasta strony,
W grajzleraji lub kawiarni
I już czuć cel Ickuv, Sruli
Zapach czosnek i cybuli…

Cały dzień przyjemnie schodzi,
A jak wieczór już nadchodzi
Wszędzie gazy zaświecają,
Muzikbandy sobie grają
I przyjemnie czas ci płynie,
Jakby w swętej Palestynie.
A jak wracasz już do domu,
Policaji wszędzie stoi,
Cob nie kradnił nikt nikomu,
Cob si żaden nic nie boił –
Śmiało lizisz pod pirzyny
Taj sy chrapisz, jak maszyny.

Toż nie jechaj Icuk w gory,
W taki Kosuw, w taki dziury.
Ale zrób sy mądry głowy
I przyjeżdżaj tu do Lwowa.
1908 r

Çáåðåæåíî ñòèëü ³ ïðàâîïèñ îðèã³íàëó (Ðåä.)