Staszek StępieńHistoria jednego pomarańcza, który nie wszystkim jednakowo smakowałPolskim i ukraińskim przyjaciołom, którym humor pozwolił przetrwać na Placu Niepodległości nawet w największe mrozy, w pierwszą rocznicę zwycięstwa «pomarańczowej rewolucji» dedykuję. Rzecz dzieje się w Radzie Najwyższej Ukrainy 27 listopada A.D. 2004 Przewodniczący Rady Najwyższej Ukrainy Wołodymyr Łytwyn: – Szanowni Deputaci, kto położył pomarańcza na moim stole prezydialnym, proszę podnieść rękę i nacisnąć przycisk. – Dziękuję! – Stwierdzam, że 307 posłów było za, 143 przeciw. – Jest mi doniesiono na posiedzenie zostało wniesione więcej pomarańczy. Nie mogę dopuścić abyście je Panowie i Panie jedli podczas posiedzenia, dlatego ogłaszam półgodzinną przerwę na ich spożycie. Ja swojego zjem, jak się zakończy «pomarańczowa rewolucja». Kandydat na prezydenta, lider «Naszej Ukrainy» Wiktor Juszczenko: – Panie przewodniczący, dlaczego nie teraz. Prosimy dać przykład dla narodu. Wołodymyr Łytwyn: – Witia, nie mogę! Wczoraj Olek Kwaśniewski przywiózł cały worek. Musiałem zjeść kilka na kolacji, a potem on mi dał jeszcze kilka na śniadanie. Rozumiesz, teraz nie dam rady... Prezydent Ukrainy Leonid Kuczma: – Mówiłem Ci nie jedz! Wołodymyr Łytwyn: – Lonia, ja musiałem, zrozum musiałem, bo on by pomyślał, że ja jestem tylko po stronie Janukowycza... Petro Symonenko, były kandydat na prezydenta, lider Komunistycznej Partii Ukrainy: – Lonia, on blefuje. On nie jadł żadnych pomarańczy. Kwaśniewski nic nie przywiózł. Sam wiesz, że w Polsce nie rosną pomarańcze. Leonid Kuczma: – Petro, ja wiem, że nie rosną. To nie były polskie pomarańcze, Olkowi dał Bush paczkę, żeby przywiózł dla naszych... Borys Tarasiuk, poseł do Rady Najwyższej, były minister spraw zagranicznych, jeden z najbliższych współpracowników Juszczenki: – Co wy za głupoty opowiadacie, to były polskie pomarańcze, byłem niedawno i sam widziałem, że są. Olek przywiózł je ze szklarni Lecha Wałęsy. Wiktor Janukowycz: – Wołodia jak zjadłeś to idź się zbadać. Moja żona mówiła, że po tych pomarańczach ludzie mają oczy jakieś takie mętne i masowo chorują, mnóstwo trafiło do szpitala. Julia Tymoszenko, była premier Ukrainy, lider Bloku BJuT, sojusznik Juszczenki w kampanii wyborczej: – Ależ Panowie! To były ukraińskie pomarańcze. Sama widziałam na opakowaniu było napisane Made in Ukraine. Olek, tylko nimi częstował... Wołodymyr Łytwyn: – Jak to ukraińskie... te co jadłem na kolacji były ukraińskie? Przepraszam coś bardzo mnie mdli. Wita! – zwraca się do Juszczeki – daj mi na wszelki wypadek ten adres doktora Michaela Cympfera z kliniku Rudolfinerhaus. Petro Symonenko z uśmiechem: – No i ma problem. A widzicie – zwrócił się do swoich zwolenników, zupełnie nie łapiących o co chodzi, z których nie jeden miał ochotę na pomarańczę – wszystko co najlepsze i zdrowe pochodzi ze Wschodu. Mnie Sasza Łukaszenka, jak był na defiladzie przywiózł kilka flaszek białoruskiej horiłki i spory kawałek sała. Balowaliśmy cała noc i rano wstałem jakbym się drugi raz narodził... Wiktor Juszczenko: – Bo sało było z Polski. Julia Tymoszenko: – Witia, sało może i było z Polski, ale z ukraińskich świń. Wiktor Juszczenko: – Julia, coś Ty taka patriotka. Świnie nie mogły być nasze, bo nasi z Polski sało przywożą. Świnie na pewno były białoruskie sam w telewizji słyszałem, że żona Łukaszenki, jako pierwsza dama zupełnie nie ma co robić, dla zabicia czasu zaczęła świnie hodować. Przed przyjazdem Sasza jedną zabił, żeby do Loni nie przyjeżdżać z pustymi rękami, tym bardziej, że wiedział, że do Kijowa przyjedzie także Wołodnia... Tu włączyła się Natalia Witrenko, przewodnicząca Postępowej Partii Socjalistycznej Ukrainy, która także bez większego powodzenia startowała w wyborach prezydenckich: – Co wy mówicie! Wołodnia nigdy z pustymi rękami na Ukrainę nie przyjeżdża. Co to w Rosji świń brakuje... Wiktor Juszczenko: – Świń w Rosji nie brakuje, ale dziś nie ma kto ich karmić i słonina na nich jakaś taka cienka... Zdezorientowany trwającą dyskusją Łytwyn zaczął bezwiednie obierać podarowanego pomarańcza i już byłby połknął kawałek, ale w ostatniej chwili poczuł na sobie groźny wzrok Leonida Kuczmy. Uśmiechnął się wiec gorzko i schował obranego pomarańcza do kieszeni, słusznie przeczuwając, że może się jeszcze przydać. I tak przerwa w obradach Rady Najwyższej Ukrainy dobiegła końca. Halle nad Saale, dnia 3 grudnia 2005 r. |
÷
|